wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 1

Zacznijmy od tego, że nazywam się Lia Roman. Mam siedemnaście lat i pochodzę z Dallas w Teksasie. Moja mama, Kate i ja przeprowadziłyśmy się z Dallas do miejsca zwanego Bradford znajdującego się w Anglii. Czemu Anglia? Nie mam bladego pojęcia. Wszystko co wiem to tyle, że przeprowadziłyśmy się po tym jak moja mama zerwała ze swoim chłopakiem, Ronnie'm. To był jej najdłuższy związek, no nie wiem ogółem. To musiało być całkiem złe zerwanie, skoro spowodowało przeprowadzkę do innego kraju.
    Szczerze nie przeszkadza mi to. Dopiero co się wyplątałam ze złego związku. Byłam z chłopakiem o imieniu Jake i po jakimś czasie odkryłam, że spotykał się z inną dziewczyną w tym samym czasie co ze mną. Żadna z nas nie wiedziała o tym, ponieważ nie kumplowałyśmy się. Nie miałyśmy nawet tych samych znajomych. To znaczy, jedyną moją znajomą była moja laboratoryjna partnerka, Jenna i wiem, że te dwie nigdy ze sobą nie wychodziły.
    Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w szkole i serio nie podoba mi się to. Bycie nowym dzieciakiem w szkole to koszmar. Jeszcze gorzej jeśli jesteś nowym uczniem w szkole w innym kraju. A po prostu koszmarnie jeśli przez całe Twoje życie byłaś niewidzialna, a teraz te wszystkie oczy są zwrócone w Twoim kierunku. Przez cały czas.
    Dopiero skończyłam się ubierać a teraz zbiegałam do kuchni żeby znaleźć coś, co mogłabym zjeść przed szkołą. Mama zazwyczaj robi mi śniadanie, ale musiała wcześnie wyjść, jakoż to był również jej pierwszy dzień pracy... w mojej szkole.
    Nie wspomniała o tym małym fakcie do czasu kiedy dotarłyśmy do Bradford, a wszystko było rozpakowane. Moja mama jest Nauczycielką matematyki. Kocham z nią przebywać, ale jakby to powiedzieć... nienawidzę kiedy uczy w szkole, do której chodzę. I to nie jest dlatego, bo się wstydzę, że jest moją mamą, ale ponieważ jej wyglądu, i co wszyscy chłopcy oraz nawet niektóre dziewczyny sądzą o jej wyglądzie.
     Wiele jej związków zaczyna się od konwersacji jej i jakiegoś rodzica. Może poznać samotnych rodziców. Był taki jeden facet, który skłamał, że nie ma żony. Wynikł z tego wielki siniak na biuście mojej mamy od pistoletu do pintball'a, który wylądował w rękach żony tego kolesia. Do tej pory nie mam pojęcia jak ta kobieta wniosła pistolet od pintball'a do szkoły no i chyba się nigdy nie dowiem.
        W każdym razie, skończyłam tylko na złapaniu zbożowego batonika i wybiegłam z domu. To dopiero pierwszy dzień w szkole, a ja już biegnę spóźniona. Teraz wszystko będzie pięć razy bardziej niezręczne. Kiedy znalazłam się na zewnątrz usiadłam na ganku czekając na taksówkę, po którą zadzwoniłam. Nie przywykłam do tej pogody. Teksas jest gorący i suchy cały czas, za to w Anglii jest zimno i mokro. Na szczęście w tej chwili nie pada.
    Kiedy taksówka przyjechała podeszłam do ulicy i otwierając drzwi usiadłam na tylnym siedzeniu. Powiedziałam kierowcy gdzie potrzebowałam dotrzeć, a on bez słowa zaczął jechać.
    Po około dwudziestu minutach wjechaliśmy na szkolny parking. Kierowca zatrzymał auto dokładnie przed głównym wejściem do budynku. Cicho jęknęłam, ponieważ wyszłam z ciepłej taksówki na mroźne i zimne powietrze. Więc tak będzie wyglądało moje życie. No chyba, że się stąd wydostanę.
    Kiedy weszłam do środka korytarze były prawie puste. Jestem pewna, że pierwsza lekcja się już zaczęła, a te dzieciaki to tylko kilkoro "buntowników". Skierowałam się w kierunku sekretariatu, żebym mogła odebrać mój plan lekcji. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że pierwszą mam matematykę, w klasie 321, z panią Roman. Jaka niespodzianka.
    Moglibyście myśleć, że skoro moja mama jest moją nauczycielką,  będę miała łatwiej, zgadza się? Otóż nie. Mama uczy mnie matematyki w szkole, jak i również w domu, a mimo to nigdy nie mogę mieć lepszej oceny niż 'B-'. Mniejsza o to. Nadrabiam na innych przedmiotach. Tylko nie na Science [dop.tł. Science to chemia, biologia, fizyka w jednym!]. Jestem do dupy w Science.
    Kiedy weszłam do klasy, każdy natychmiastowo odwrócił się by spojrzeć na mnie. Poczułam, że się rumienie pod wpływem niechcianej uwagi. Ta szkoła jest taka mała. Nie jest niespodzianką to, że nowy uczeń jest sporym newsem. Jak również nauczyciel. Obydwoje w tej samej klasie. Nie mówiąc już, że są jakoś związane. Podałam mamie kartkę, którą powinna podpisać, bym pod koniec dnia mogła ją zwrócić do sekretariatu. Wskazała mi puste miejsce prawie na końcu sali, w którym mam usiąść. Obok pustego, które należy teraz do mnie, a przynajmniej tak sądzę, siedziała nieduża dziewczyna, o bladej skórze i krótko ściętymi brązowymi włosami.
- Cześć!- powiedziała dokładnie kiedy siadałam.
- Hej.- odpowiedziałam wyjmując książki z mojego plecaka Jansport, na którym widniała flaga Ameryki.
- Jestem Emma,- poinformowała mnie - a Ty?- zapytała wyciągając do mnie rękę, którą potrząsnęłam.
- Lia.- uśmiechnęłam się do niej entuzjastycznie.
- Oh, jak ładnie!- uśmiechnęła się. Zamilkła na kilka minut, zanim zaczęła mówić ponownie.- Więc, Lia, poznałaś już kogoś?- spytała - Musisz koniecznie usiąść ze mną i moimi przyjaciółmi dzisiaj na lunchu. Hej, Ty...
Kontynuowała, a ja tylko próbowałam dotrzymać jej tempa. Jest jak mała wróżka na speedach, której nie mogę pomóc, ale i tak ją lubię. Ostatecznie moja mama zaczęła lekcję i Emma przestała gadać uważnie słuchając, mimo że nie jest zbyt dobra z matmy tak jak ja.
    Po lekcji Emma zaoferowała pokazanie mi, gdzie jest moja następna lekcja, czyli Angielski z panem Anderson'em. Podczas kiedy szłyśmy korytarzem, Emma gadała cały czas, a ja starałam się nadążać za jej słowami i widocznie nie uważałam gdzie idę, ponieważ nagle zderzyłam się z czymś twardym przez co upadłam na tyłek. Moje książki poleciały praktycznie wszędzie, a ja siedziałam przez chwilę na podłodze oszołomiona bólem przechodzącym przez moje plecy.
- Kurwa- usłyszałam gładki, męski głos nade mną.
- Lia, nic Ci nie jest? - zapytała stojąca obok mnie Emma, wyraźnie zmartwiona. Już zbierała wszystkie upuszczone prze zemnie książki, niech ją Bóg błogosławi. Pociągnęła mnie do góry, pomagając mi stanąć na nogi.
    Kiedy się wyprostowałam stanęłam twarzą w twarz, albo bardziej twarzą w szyję z najprzystojniejszym mężczyzną, którego kiedykolwiek zobaczyłam. Miał oliwkową cerę, kruczo czarne włosy, a jego oczy były koloru karmelu. Wgapiałam się w niego przez moment, gdy jego usta wykrzywiły się w coś na kształt uśmiechu.
- Lia, tak?- zapytał. Uśmiechnęłam się nadal skupiając moją uwagę na jego ustach. Pokiwałam głową nadal oszołomiona jego wyglądem. - Czy nie mogłabyś patrzeć gdzie idziesz?- zapytał. Jego głos był zdenerwowany, mimo to zaskakująco piękny. Opadła mi szczęka i zaczęło mi być gorąco.
-Zayn!- krzyknęła Emma.- Nie mów do niej w taki...
-Będę mówił jak i kiedy mi się podoba.- przerwał jej. - Ale hej, Lia, jeśli chciałaś się do mnie aż tak zbliżyć, mógłbym Cię gdzieś wyciągnąć, a wtedy mogłabyś być tak blisko mnie jak tylko chcesz.
 - Ty myślisz, że wbiegłam w Ciebie specjalnie?- powiedziałam z kamiennym wyrazem twarzy. Zaśmiał się.
- Mimo to, podoba Ci się to co widzisz, zgadza się Lia?- powiedział podchodząc bliżej mnie.- Widziałem jak zareagowałaś. Może byśmy tak się spotkali, po szkole, a wtedy...
- Wiesz co? Wolałabym umrzeć, niż iść gdziekolwiek, z Tobą.- przerwałam mu, cofając się o kilka kroków. Złapałam Emmę za rękę i pociągnęłam ją za mną.- Dupek- wymamrotałam kiedy odchodziłyśmy.
    Nie mogę uwierzyć, jak można być tak prymitywną osobą. On jest największym zarozumiałym idiotą, którego spotkałam w całym moim życiu. Poznałam kilku, którzy spotykali się z moją mamą; no i tego, z którym ja się spotykałam.
-Przepraszam za niego Lia,- przeprosiła Emma.- nie słuchaj co gada, jest debilem.- powiedziała ze wściekłością.
- Jest okej, Emma.- odpowiedziałam.
    Przed pójściem na lunch, Emma, Ja i najlepsza przyjaciółka Emmy - Kasey, którą poznałam dzisiaj na Angielskim, poszłyśmy do łazienki. Kiedy weszłyśmy do środka, zobaczyłam dwie dziewczyny stojące przed lustrami. Pierwsza miała kręcone brązowe włosy, a druga proste jak drut blond.  Blondynka płakała.
    -Spojrzał prosto na mnie, Monica,- wyszlochała do brunetki Moniki, tak sądzę- Tuż przed wejściem do tamtej klasy.- zaczęła jeszcze bardziej szlochać.
- Jesteś dla niego zbyt dobra, Taylor.- powiedziała Monika, poklepując lekko plecy blondynki.- Zasługujesz na kogoś lepszego.
- A teraz jest z moją najlepszą przyjaciółką, Mon. - jej szloch trochę się uspokoił, mimo to łzy nadal ciekły po jej policzkach.- Jak oni mogli mi to zrobić? Kochałam go. Naprawdę go kochałam.- powiedziała wycierając oczy papierem toaletowym.
    Emma, Kasey i ja przyglądałyśmy się niezręcznie całej sytuacji. To nie był powód, dlaczego chciałam przyjść do łazienki.
-  Taylor, wszystko w porządku?- zapytała spokojnie.- Taylor spojrzała na Emmę, ponownie zaczynając szlochać.
- Zayn ją zdradzał. - Monika odpowiedziała współczująco. Szczęka Emmy zacisnęła się, a jej małe ręce złożyły w pięści.
- No tak, Zayn. - Kasey wywróciła oczami- Czemu mnie to nie dziwi? Ten chłopak powinien dostać porządną lekcję, albo dwie.- oznajmiła.
- Wiesz czego teraz chcę?- Taylor zapytała retorycznie, po tym jak się uspokoiła. - Chciałabym, aby zakochał się w dziewczynie, która go wykorzysta i zostawi. Niech zobaczy jak to jest.- powiedziała ściszonym tonem. Kasey i Emma pokiwały głową, odnajmując, że się zgadzają.
- Chodź, Tay. - Monica złapała rękę przyjaciółki.- Zjemy coś, dobrze?- Taylor pozwoliła Monice wyprowadzić się z łazienki, bez żadnego słowa.
- Wiesz, możesz sądzić, że to jest zły pomysł...- Emma spojrzała na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Lunch?- zapytałam - W sumie mogę coś zjeść. - stwierdziłam obojętnie.
- Nie,- Emma wywróciła na mnie oczami podczas kiedy Kasey nakładała na usta nową warstwę błyszczyku.- Zayn się zakochuje po czym zostaje wyrzucony na dupę.- oznajmiła.
    Serio, nie podobał mi się sposób w jaki na mnie patrzyła, więc odwróciłam się patrząc w lustro. Zaczęłam rozplatać włosy, a potem znowu je zaplatać, tylko po to by nie złapać z nią kontaktu wzrokowego.
- Ale w jaki sposób...- zaczęła Kasey.
- Tym czego potrzebujemy jest plan.- stwierdziła Emma. Kiedy mówiły byłam odwrócona do nich plecami. Nie chcę by patrzyła na mnie w ten sposób po raz kolejny. - Potrzebujemy kogoś, kto nauczy się wszystkiego, co wiemy o Zaynie Maliku, oraz sprawić, by się w niej zakochał.- ciągnęła - A wtedy ona go rzuci i skrzywdzi go tak mocno jak on krzywdził wszystkie dziewczyny przedtem.
- Ale kto..- Kasey zatrzymała się w środku zdania podążając za wzrokiem Emmy. Obie spojrzały się na mnie, a ja uważnie przyglądałam się moim włosom w odbiciu lustra.
- Liaaaaaa! - Emma zaczęła lekko szarpać za moje ramię. Popełniłam ogromny błąd patrząc w jej błagające jak szczeniaczek oczy.
- Nie!- odpowiedziałam krótko.
- Lia, proszę?
- Nie!- podniosłam głos w panice- Jak do cholery mogłabym to zrobić?
- Lia.- Emma zaczęła poważnie chwytając moje dłonie w swoje - Mówię o tym jak na Ciebie patrzył dzisiaj rano kiedy się zderzyliście.- odpowiedziała - To było oczywiste, że się Tobą zainteresował. I pomyśl ilu dziewczynom w tej szkole byś pomogła.
- Żartujesz, prawda?- spytałam- Oszalałaś? Widziałaś jak chamski był w stosunku do mnie? Był wulgarny i niemiły! Nienawidzi mnie.
- Lia, jeśli byś mu się nie spodobała, zignorowałby Cię.- oznajmiła Kasey.
- Tak, byłam tam, widziałam- stwierdziła- Nie mógł oderwać od Ciebie wzroku!
- Ale...- popatrzyłam na nią sądząc, że oszalała.
- Lia, czy Ty wiesz ile on złamał dziewczęcych serc? Nie sądzisz, że trzeba mu się za to odpłacić?
    Spojrzałam na podłogę
- Lia, czy kiedykolwiek jakiś chłopak złamał Ci serce?- wtrąciła się Kasey.
    Kiedy zapytała, na myśl przyszedł mi Jake i to co zrobił mi oraz tej drugiej dziewczynie, z którą się spotykał. I kto wie jak więcej dziewczyn tak potraktował.
- Tak.- odpowiedziałam.
- No dobrze, pomyśl o tym jako o rewanżu od każdej dziewczyny, którą jakiś chłopak skrzywdził. - powiedziała Emma.
- Okej.- zgodziłam się- Ale...
    Dziewczyny już mnie nie słuchając zarzuciły mi ręce na szyje. Więc, dzisiaj jest dzień, w którym plan pod nazwą ''Zniszczyć Zayn'a'' się zaczął.

____________________________________________________
I jak Wam się podoba? ;) Czekam na komentarze, przepraszam jeśli, w którymś momencie nie gra coś ze składnią w zdaniu! Jeśli tak jest, piszcie! Poprawię ;)
Much love miśki!
Aha, rozdział pojawi się prawdopodobnie w czwartek, chyba, że zaskoczy mnie liczba komentarzy pod tym rozdziałem! 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

4 komentarze:

  1. ciekawy blog xx wsumie przeczytalam all i prosze o informowanie mnie o nowym rozdziale twitter @no_one_19

    OdpowiedzUsuń
  2. coś w stylu John Tucker Must Die - podoba mi się ;)

    Dodam jutro do obserwowanych <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne! Podoba mi się strasznie ;)
    Czekam na kolejny rozdział.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadłam przez przypadek i nie żałuję :) Od razu się wezmę za rozdział 2. i 3. xx

    OdpowiedzUsuń